Wcześnie rano spakowaliśmy się i pojechaliśmy busem do Gwalior, miasteczka z ruinami fortu i pałacem maharadży. Ja, czyli Łukasz, od rana, już przy pakowaniu czułem się bardzo źle, a w autobusie też nie było mi lekko, jakoś mnie mdliło, jakbym miał gorączkę. Podczas jazdy busem także Ania zaczęła czuć się kiepsko, więc w Gwalior szybko znaleźliśmy hotel blisko dworca, żeby sie położyć. Na szczęscie w tym hotelu była knajpa, więc coś zjedliśmy szybko i Ania jako ze czuła się coraz gorzej położyła sie spać. po drzemce nic jej nie przeszło, nasiliła się gorączka ,więc postanowiliśmy tego dnia nie wychodzić na zwiedzanie. Później Ania troche lepiej się poczuła i poszliśmy na dworzec dowiedzieć się o pociągi do Delhi lub innego miasteczka przewidzianego w planie. Niestety, na dworcu rozczarowanie, bo nie było rozkładu po angielsku i znów musieliśmy polegać na pomocy niekompetentnego pana w informacji turystycznej, który w sumie nic nam nie powiedział, tylko kazał wpisac w zeszycie skarg i wniosków, że bardzo nam pomógł i że dziękujemy mu za obszerną i pełną i wyczerpująca i zadowalająca nas informację. Postanowiliśmy potrzebnych nam informacji szukać w necie. Po powrocie do hotelu Ania czuła sie fatalnie, gorączka była okropnie duża i przeraziła mnie nie na żarty mówiąc cichutkim głosem, że jakby w nocy majaczyła z gorączki to mam ją wsadzić pod prysznic (oczywiście lodowaty). Na szczęście do tego nie doszło i nie musiałem przeprowadzać tego zabiegu medycznego. Ale i tak miałem widmo świnskiej grypy przed oczami, na którą według mnie na pewno zapadliśmy. Do tego hotel w którym spaliśmy nie nadawał się zupełnie do chorowania. Położony był przy głównej ulicy, z której całą dobę dochodziły nas klaksony ryki i hałasy, pokoje miał od słonecznej strony, więc pokój był tak nagrzany, że pracujący fan nie dawał rady go choć troche ochłodzić. Do tego jeszcze na tym samym pietrze była knajpa, i do późna w nocy słychać było hałasy z niej i tłuczenie szkła. Dlatego też razem podjęliśmy decyzję o ucieczce do innej noclegowni z samego rana następnego dnia.