Wcześnie rano pożegnaliśmy nasze ukochane Kathmandu. Ruszyliśmy w stronę dworca, który jest dość daleko od Thamelu, ale na szczęscie zebrał nas jakiś autobus po drodze, oczywiście po szybkim targu, bo chcieli z nas znów zedrzeć. A droga do Pokhary znów wzdłuż rzeki, nad przepaścią, zakręty jeden za drugim, i dopadła mnie (Łukasza) niespotykana u mnie od wielu lat choroba lokomocyjna. na szczęście na zawrotach głowy i mdłościach się skończyło, ale kilku ludzi jechało z głową wywieszoną przez szybę i równo haftowało. To norma na tej trasie, później jeszcze nią jechaliśmy trzy razy i zawsze kilku haftujących na autobus przypadało. W Pokharze rzuciło się na nas kilku taxi, ale szybko się zorientowaliśmy że sprawnie działa tam komunikacja miejska, więc ich olaliśmy i miejskim busem za parę rupii dotarliśmy na Lakeside, wybrzeże jeziora, gdzie rozłożone są liczne hotele, bary i sklepy. Takie turystyczne centrum Pokhary. Po znalezieniu noclegu poszliśmy się przejść wzdłuż jeziora.