Rano wstalismy bardzo wcześnie, gdyż postanowiliśmy pojechać pierwszym busem na granicę, czyli o 5 rano. Ubawiło nas że indyjski urząd imigracyjny na granicy znajdował sie w rozlatującym budynku, już myśleliśmy że nas ktoś znów wrabia, ale okazało się że rzeczywiście tam siedzieli oficjele. A po stronie nepalskiej znów nam się śmiac chciało, bo w sumie nikt nas nie kontrolował i jakbyśmy chcieli wejść bez wizy to myśle ze byśmy weszli, ale baliśmy się ,ze wyda się później, przy meldowaniu sie w hotelu czy przy wyrabianiu pozwolenia na trekking. W przyszłości okazało się że przez cały pobyt w Nepalu nikt ani raz nie sprawdził nam wizy. Szybko znaleźliśmy bankomat, wypłaciliśmy pieniążki i poszukaliśmy autobusu jadącego do Katmandu. Ruszyliśmy do stolicy. Według przewodnika czekało nas 8 do 10 godzin jazdy.
Zaraz za granicą szereg zaskoczeń.
Po pierwsze w autobusie czysto, siedzenia czyste, na podłodze brak śmieci (i nawet po dojechaniu do Katmandu autobus nadal był czysty!!)
Po drugie, wielkie nieba, na ulicy czysto i brak śmieci
Po trzecie domy wyglądają jak domy, a nie jak rudery.
Po czwarte mijamy rzekę, która jest czysta, a nie przypomina ścieków
Po piąte ludzie się na nas nie gapią jak na UFO
Po szóste nikt nas nie pyta o to jak sie nazywasz, skad jestes i czy ci sie podoba
Po siódme na ulicy w końcu brak tych chudych krów srających gdzie popadnie
Po ósme ludzie są tu ubrani czysto i schludnie, aż nam było głupio że my wwieźliśmy tam nasz brud indyjski
Podsumowując: wróciliśmy do szeroko rozumianej CYWILIZACJI!!!!!
Więc jedziemy w tym nepalskim autobusie, a za oknem coraz ładniejsze widoki, choć powodujące również palpitację serca. Jedziemy bowiem wzdłuż rzeki, która wije się głęboko w dole, a do przepaści dzielą nas często centymetry. Raz nawet widziałem jakąs zardzewiałą ciężarówkę leżącą na mieliźnie rzeki, pewnie spadła parę miesięcy czy lat temu i tak sobie teraz rdzewieje. Tak z godzinę przed Katmandu korek się zrobił, nie wiem czy jakieś kontrole policyjne to powodowały,czy inne przyczyny tego byly. Ważne że już po zapadnięciu ciemności w końcu wjechaliśmy do ...... verte!!