Rano, niezrazeni informacja z przewodnika ze meczet dla nie muzulmanow jest zamnkniety, ruszylismy w jego kierunku. Spacer okazal sie bardzo przyjemny bo pogoda nie dala nam w kosc, i po drodze zachodzilismy ze dwa razy na soczek. Okazalo sie ze meczet jednak byl otwarty, choc wejscie bylo schowane, tak ze bez pomocy lokalnego muzulmanina bysmy odeszli z niczym.
Dzien wczesniej kupilismy bilety na pociag do Jhansi, miasta przesiadkowego do wielu miast polnocnych Indii. Nawet zaszalelismy i kupilismy bilet z jedzonkiem (tak naprawde to to jedzonko przez przypadek wykupilismy)ktore okazalo sie nawet bardzo smaczne. Troche nie wierzylismy ze naprawde dostaniemy jedzonko, ale dostalismy!!!Panowie smiesznie poubierani chodzilio po przedziale i je rozdawali, troche poczulisny sie jak w samolocie.
Jak tylko wysiedlismy z pociagu w Jhansi Ania dorwala pierwszego z brzegu lepiej wygladajacego Hindusa by spytac o droge na dworzec autobusowy zeby dostac sie do Orchhy. Facet powiedzial ze tez jedzie do Orchhy i mozemy sie z nim zabrac. Oczywiscie wlaczyla sie nam lampka ostrzegawcza, ze pewnie chce bnas gdzies wywiezc i obrabowac, albo na nasz koszt dojechac do Orchhy taxi. Wiec troszke zaczelismy sie wykrecac, ale on zakomunikowal ze jest policjantem, w co tez nie uwierzylismy, do momentu kiedy nie znalezlismy sie przed dworcem i zajechal po niego woz policyjny z trzema uzbrojonymi w karabiny policjantami, nawet byl z kogutem (na sygnale). Troche zgupielismy, facet nalegal ze i tak jedzietam i zabierze nas bezplatnie. Poddalismy sie, gdyz przerazilo nas stado riksiarzy ktore nas otoczylo rzucajac ceny z ksiezyca.
W aucie okazalo sie ze facet jest jakims szycha policyjnym, i jako pobozny hinduista jedzie do Orchhy na swieto (urodziny lorda Kriszny), aby sie tam pomodlic. Ku naszemu zdumieniu facet powiedzial rowniez, za zaprasza nas na nocleg (oczywiscie bezplatnie) do rzadowego guest housu. Zbaranielismy! Zabral nas rowniez ze soba na uroczystosci swiateczne, gdzie przy tlumie zgrzytajacych ze zlosci Hindusow mielismy miejsce w "lozy dla VIPow", a po uroczystosciach zabral nas na kolacje do najdrozszego hotelu w miasteczku. Po kolacji ruszyl dalej, bo nie zostawal tam na noc, a my zostalismy eskortowani przez miejscowego gliniarza do naszego bezplatnego guest housu.