Ogolnie bardzo dluuugi i meczacy dzien spedzony w trzech autobusach, ale w koncu okolo 9 wieczorem dotarlismy na miejsce, czyli do Mandu, malej, spokojnej wioski. W miedzy czasie przekroczylismy granice kolejnego stanu, Madhya Pradesh, w ktorym okazalo sie ze nie ma publicznego transportu autobusowego, wszystko przejeli prywaciaze! I z tym jest problem taki, ze jak sa autobusy publiczne, to zwykle w kazdym miescie jest jakis dworzec glowny, do ktorego cie zawoza. A prywaciarze wyrzucaja cie z autobusu w roznych miejscach zaleznie od korporacji. Niestety miejsca te nie sa opisane w naszym przewodniku....wiec za kazdym razem nie wiemy gdzie wyladujemy i jestesmy skazani na rikszarzy. A czesto bywa i tak ze wysadzaja cie wrecz na rogatkach miasta, o czym w kolejnych wpisach.
W Dhar, miescie naszej przesiadki, wyrzucili nas na jakiejs ulicy, cale szczescie ze w autobusie zainteresowala sie nami jakas pani i pomogla nam znalezc dworzec autobusowy i nawet pokazala nam ktory autobus jedzie do Mandu.