Jako że nic dobrego nie słyszeliśmy o zwiedzaniu w Symferopolu, już wcześniej zdecydowaliśmy, że potraktujemy to miasto tylko jako przesiadkę. Już z okien samolotu dobre zwiedzanie zapowiadał widok Czatyrdachu w oddali. Z lotniska pojechaliśmy autobusem na dworzec kolejowy. Przypomniany z podstawówki rosyjski jakoś pomógł kupić bilet do Bakczysaraju. Jako że było jeszcze parę minut to Łukasz skoczył do sklepu po jakąś wodę i bułeczkę. I już siedzimy w pociągu, osobówka z drewnianymi siedzeniami, nawet przyjemny. Rusza a za oknem śliczne widoki już tuż po wyjechaniu z miasta. Przesłiczne góry stołowe, pełno zieleni i dużo czerwonych maków, całe dzikie pola makowe. A w pociągu też ciekawie. Babcie krążą po wagonach i zachwalają różne rzeczy do sprzedania, przede wszystkim ubrania. Można też kupić jakieś przekąski, orzeszki, słoneczniki i napitki.