Obudziliśmy się koło 9:30, pociąg jeszcze nie dotarł do Agry. Złożyliśmy nasze półki do spania i usiedliśmy na miejscach cierpliwie czekając. W końcu wtoczyliśmy się do Agry, jadąc, jeszcze tuz przed Agrą w oddali widzieliśmy białą kopułę Taj Mahalu. Postanowiliśmy znaleźć nocleg w pobliżu dworca autobusowego. oddalonego około półtora km od pociągowego. Nie było sensu pchać sie z manatkami na koniec miasta (9km) w okolice Taj Mahalu, i tak nie mieliśmy pewności że znajdziemy tam coś w dobrej cenie, tylko byśmy stracili pieniądze na riksze w tą i spowrotem, bo planowaliśmy robić jednodniowe wycieczki w okolice Agry do Mathury i Fatehpur City, więc lepiej było spać gdzieś blisko dworców. Mało było hoteli w pobliżu dworców, ale mili ludzie tutejsi (jacyś się nawet mili znaleźli) pokierowali nas do rodzinnego hoteliku o wdzięcznej nazwie "Róża", gdzie zdecydowaliśmy zostać. Było tam czysto i dość miło. Po całonocnej posiadówie na dworcu byliśmy wykończeni, więc stwierdziliśmy że tego dnia nigdzie już nie idziemy, ewentualnie na papu. Przespaliśmy się, poszliśmy w okolice dworca zjeść ryżu z soczewicą w jakiejś przydrożnej budzie, kupiliśmy owoce na kolację i sprite'a i już do nocy siedzieliśmy w pokoju, czytając nasze książkowe nabytki. Łukasz nawet zaopatrzył się jeszcze w Nepalu w książkę pseudonaukową "Jezus żył w Indiach", w której autor dowodzi na podstawie starych buddyjskich manuskryptów (które niestety zniknęły w podejrzany sposób podczas ucieczki tybetańczyków w latach 50), że Jezus większość swego życia spędził w Indiach, Nepalu i Tybecie, studiując nauki Buddy, wracając tylko do Izraela tuż przed ukrzyżowaniem, a i tak ukrzyżowanie przeżył, wrócił do Indii i zmarł śmiercią naturalną w wieku starczym i jego grób jest nawet podobno w stolicy Kaszmiru - Srinagar. Oczywiście to Watykan stoi za tym żeby tę prawdę oczywistą ukryć przed wiernymi!!!