Tego dnia wcześnie rano poszliśmy do "ogrodu buddy", parku ładnie położonego z wielkimi posągami Buddy i świątyniami, a następnie poszliśmy do pałacu królewskiego. Za czasów króla był to pałac reprezentacyjny, król tu przyjmował oficjalnych gości z zagranicy, przyjmował na audiencje premierów i ministrów nepalskich i urzedował. Mieszkał chyba gdzieś indziej, albo w budynku znajdującym się w innej części ogrodu, ale już ten pałac mieszkalny nie istnieje, został doszczętnie zburzony (zostały tylko fundamenty) tuż po t.zw. "masakrze pałacowej" która wydarzyła się w 2001 roku. Mianowicie następca tronu, najstarszy syn wtedy urzędującego króla, gdy król z królową zabronili mu się zadawać z jakąś aktorką o złej opinii, w napadzie szału wystrzelał całą rodzinę (w sumie 9 ofiar śmiertelnych) i na końcu samego siebie. Szczęśliwie uszedł z życiem brat starego króla i to on został koronowany. Pałac nawet całkiem fajny, tylko jego wyposażenie bardzo nas śmieszyło, bowiem wzięte całkiem z socrealizmu, meble a la wczesny Gierek. Po południu poszliśmy do krawca po odbiór strojów, jedne wyszły lepiej inne gorzej, przerobimy po powrocie do domu.