Rano postanowilismy na piechote dostac sie do muzeum calico, co bylo nielada wyczynem, bo prawie nikt kogo spotkalismy na drodze nie wiedzial co to jest, a co dopiero gdzie to jest....po drodze znalezlismy kilka ladnych swiatynek hinduskich, wiec to nam troche oslodzilo gorycz poszukiwan tego muzeum.
Muzeum - szok bezplatne, i to jeszcze z pania przewodnik oprowadzajaca cala grupe- znow bezplatnie (drugi szok), i nawet nie zmuszali nas do kupowania czekogolwiek (trzeci szok). A muzeum okazalo sie rewelacyjne. Cale muzeum znajduje sie w dwoch budynkach, podzielone na czesc zwiazana z tradycyjnym tkactwem indyjskim (bogata kolekcja tkanin, ubran, namiotow, poscieli dywanow- wszytko recznie robione i wyszywane)znajdujaca sie w starym haveli ( tradycyjny dom miejski) a druga czesc poswiecona religiom Indii- to juz nieco mniej ciekawe dla nas, bo juz wielokrotnie widzielismy podobne wystawy. Po calym muzeum pani przewodnik oprowadzala nas niczym po niekonczacym sie labirycie, wciaz otwieraly sie przed nami nowe drzwi z coraz ciekawszymi salami...
Po poludniu dotarlismy do muzeum latawcow i miejskiego, moze juz mniej ciekawe ale tez nam sie podobalo i szok nr 4 - bezplatne ;-)