Po ciezkiej nocy nastal ciezki dzien....probowalismy nawet cos zwiedzac. ale ania nie dala rady i wrocilismy do guest housu, i przespalismy caly dzien, w zasadzie nic nie jedzac tylko pijac wode. A wieczorem kiedy Ani w zasadzie juz przeszlo, Lukasz dostal goraczki i noc spedzil na czestych wedrowkach miedzy lozkiem a toaleta. Na szczescie mielismy aspiryne/nifuroksazyd/gastrolit/smecta/loperamid i musimy przyznac ze uzylismy wszsytkiego ale to NIE DZIALA tutaj!! dopiero jak juz calkowicie oproznily sie nasze jelita poczulismy sie odrobine lepiej. Ale w zwiazku z tymi naszymi zaburzeniami musielismy zostac jeszcze jeden dzien w Bundi, czego nie planowalismy. I na jakis czas (Ania chyba do konca pobytu) stracilismy ochote na tutejszse jedzenie. W trakcie tych 2 dni oboje ( nie przyznajac sie) myslelismy tylko o powrocie do Polski.