Rano spotkaliśmy się z Polką spotkaną dnia poprzedniego i ruszyliśmy w sumie bez celu na miasto. Mieliśmy iść na Durbar Square, czyli stare miasto, najładniejszą i najciekawszą część miasta, ale ponieważ ona juz tam była, więc pieszo poszliśmy do Patanu (w google map jest pod nazwą Lalitpur), miasta sąsiadującego z Katmandu, również posiadającego śliczne stare miasto z pałacem królewskim i ważnymi światyniami. Cała trasa to nasz jeden wielki zachwyt nad oboma miastami, pełna poszukiwań po zaułkach: starych świątyń, świątynek, kapliczek, stup buddyjskich, pomników i pomniczków, rzeźb bóstw poukrywanych po rogach i innych dziwnych przedmiotów kultu religijnego, także zachwyt nad architekturą miejską z domami mającymi prześliczne okna drewniane w śliczny sposób zdobione. I przede wszystkim zachwyt nad spokojem, jaki tu znaleźliśmy. Nikt się na nas nie gapił, nie rzucał się na nas, nawet nie było wielu żebraków. Byliśmy zachwyceni. I ciągle jesteśmy...