Z samego rana pojechaliśmy do Kerczu, miasteczka słynącego z wielu kurhanów - grobowców, wybudowanych w VI-IV w p.n.e. Jako że nie planowaliśmy noclegu w tym miasteczku, poszliśmy do punktu sprzedaży biletów kolejowych (sam dworzec jest dość daleko od centrum) i kupiliśmy bilety na nocny pociąg do Symferopolu, oczywiście wagon sypialny, 4 osobowy przedział, ale pani w kasie tak rozdziela miejsca, kiedy nie ma zbyt wielu chętnych, że dostaliśmy 4 osobowy przedział, ale nikogo nam nie dorzuciła, więc jechaliśmy tylko w dwójkę. W tych nocnych pociągach jeśli ma się wybór, to lepiej wybierać miejsce na dole, gdyż pod dolnymi łóżkami są takie skrzynie do przechowywania bagaży, więc jeśli ktoś chciałby ci ukraść bagaż to najpierw musiałby cię zrzucić na podłogę. Zostawiliśmy bagaże w przechowalni dworca autobusowego i ruszyliśmy powłóczyć się po okolicy. Do pierwszej atrakcji nie było daleko, zaraz na dworcu znajduje się jeden z udostępnionych kurhanów - Kurhan Melek-Czesmeński, 8-metrowej wysokości, korytarz długości 9 metrów i komora 3,5x3,5 metra. Najważniejszy w okolicy jest jednak Kurhan Cesarski, oddalony parę kilometrów od Kerczu, trzeba jechać marszrutką do kamieniołomów, nie pamiętamy numeru, ale miejscowi pokierują. Do kamieniołomów nie poszliśmy, ale znajduje sie tam muzeum-pomnik radzieckich żołnierzy, którzy w 1941 roku ukrywali się i bronili w tych kamieniołomach przed otaczających ich hitlerowcami przez 5 miesięcy. Od kamieniołomów do kurhanu trzeba się wrócić, taką polną drogą iść. Kurhan Cesarski ma 17 metrów wysokości, ale korytarz długi aż na 36 metrów i komora grobowa 4x4 metra. Jest wspaniały. Po powrocie do miasta połaziliśmy po wybrzeżu i weszliśmy na Górę Mitrydatesa, na której znajdują się ruiny starożytnego Pantikapajonu.